Jak to się stało? No jak? Jak to się mogło stać, że dopiero teraz przeczytałam książkę tak utalentowanego polskiego pisarza?
Oczywiście powyższe pytania są pytaniami retorycznymi sugerującymi co najwyżej moje ubolewanie nad faktem, że tak późno poznałam twórczość Jakuba Żulczyka.
Początki nie były łatwe. Żulczyk pisze w dość charakterystyczny sposób.. przynajmniej w tej książce. Zdania są momentami dość rozbudowane i pełne porównań. Bardzo niespotykanych porównań, które początkowo nie wywarły na mnie dobrego wrażenia. Były po prostu, przynajmniej w moim pierwszym odczuciu, raczej przesadzone. Ale z czasem... gdy brnęłam w lekturę coraz bardziej, specyficzny język pisarza nie tylko przestał mnie zniechęcać, co nawet zaczął zachwycać. Trudno mi powiedzieć skąd taka zmiana nastawienia. Może po prostu potrzebowałam czasu, by się do tego typu "pisaniny" przekonać.
Co jeszcze sprawiło, że książkę "Ślepnąc od świateł" zaliczyłam ostatecznie do moich ulubionych? Na pewno sporo dobrych cytatów, których niestety tym razem nie zaznaczałam (czego bardzo żałuję i oczywiście obiecuję poprawę!). I na pewno główny bohater: postać niesamowicie inteligentna, sprytna, rozsądna i stała, co uważam za jedną z największych zalet tego tytułu. Bo bohater jest stały, ale za to wszystko wokół niego wręcz przeciwnie i to chyba najważniejszy element fenomenu tego tytułu.
I tu pojawia się jednocześnie moment, w którym właśnie podałam przyczynę, dla której książka Jakuba Żulczyka tak mnie ekstremalnie wciągnęła. Rozsądny, przygotowany na wszelkie zawiłości losu Jacek, staje nagle w epicentrum powiązanych ze sobą sytuacji, których się absolutnie nigdy nie spodziewał. Porównałabym je do śnieżnej kuli: wszystko zaczyna się od jednego, małego, wręcz błahego problemu, który zaczyna rosnąć, namnażać się, oblepiać coraz gorszymi zdarzeniami, aż do momentu, kiedy nawet sam czytelnik z niedowierzaniem stwierdzi, że niczego już w tej książce nie jest w stanie przewidzieć. I te ciągłe, wręcz uporczywe niczym migrena, pytania: co się w końcu stanie z głównym bohaterem? Zginie? Przeżyje? A jeśli to drugie, to czy zdoła uciec przed przeszłością?
Oczywiście Was z tymi pytaniami zostawię, bo nie zwykłam tutaj tworzyć spoilerów ;-)
Podsumowując: pierwsza książka Jakuba Żulczyka wywarła na mnie tak duże wrażenie, że na pewno, prędzej czy później, sięgnę do jego kolejnej/kolejnych.
Czytaliście inne? Czy są równie dobre, co moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem?
Ps. Jak pewnie wielu z Was wie, na podstawie książki powstał serial. Jeszcze go nie widziałam, ale to nadrobię i z pewnością nie omieszkam się pochwalić i tutaj.
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Książki Żulczyka dopiero przede mną :O :(
OdpowiedzUsuńJa do niedawna jeszcze żadnej nie miałam na swoim "koncie", więc spokojnie - przyjdzie czas, kiedy to nadrobisz ;)
Usuń