Popularne posty

20 lutego 2021

205. Wszyscy czytają a ja.. niekoniecznie

      Nie czuję potrzeby kupowania drugiego tomu, bo mnie najzwyczajniej w świecie nie interesuje..

     Na początku książka wydawała się dość obiecująca - z ważnym sensem/przesłaniem i dążąca do póki co jeszcze nieokreślonego celu, ale jednak celu. Niestety im bardziej zbliżałam się do końca, tym bardziej mnie nudziła. 
     Początkowy, rzekomy cel w ,,Śmierci komandora" z czasem ,,pobłądził" i sprawił, że sama fabuła zamiast konkretną drogą, stała się co najwyżej labiryntem. Może na tym właśnie ma polegać wartość tego tytułu, ale nawet jeśli tak jest, to ja niestety tego nie doceniam. Doczytanie do końca ,,Śmierci komandora",przyznam szczerze, było dla mnie dość męczące.. Momentami przysypiałam i marzyłam o tym, żeby jak najszybciej dotrwać do ostatniej strony. 
     Przed napisaniem mojej dzisiejszej opinii celowo nie zaglądałam do innych recenzji. Czasami to robię po przeczytaniu książki, ponieważ chcę jak najszybciej porównać swoje wrażenia z wrażeniami innych.Tym razem tego nie zrobiłam, bo pamiętam z takich ogólnych ocen, czy też opinii, że Murakami jest ostatnio niesamowicie poczytnym twórcą. Z tego też powodu dość mocno się ucieszyłam, gdy otrzymałam tę książkę w prezencie. Pomyślałam sobie, że wreszcie przeczytam książkę słynnego Murakamiego i wreszcie sama się dowiem, dlaczego jest tak popularny.  A nie czytałam innych opinii przed napisaniem swojej (tu wreszcie dotrzemy do meritum akapitu ;P), ponieważ ,,Śmierć komandora" kompletnie nie przypadła mi do gustu i nie chciałam, by jakiekolwiek recenzje (w większości raczej bardzo dobre) w jakikolwiek sposób na moje wrażenia wpłynęły.
     Z jednej strony jedna książka to zdecydowanie za mało, żeby już na tym etapie oceniać twórczość tego pisarza, więc nie oceniam. Jednak z drugiej strony już ta jedna książka powinna mnie zachęcić, ,,pociągnąć" dalej w stronę innych jego tytułów, a niestety tego nie zrobiła. I to nie o to chodzi, że ja gustuję tylko w tytułach, które mają spójną fabułę i pełną napięcia akcję, bo wiele przeczytanych przeze mnie książek mnie zachwyciło, choć były to pozycje praktycznie bez fabuły (refleksyjne, czy wręcz filozoficzne). Natomiast ta książka konkretnie...z symbolami, metaforami, urzekającymi dzwonkami, nietypowym małym gościem, białymi włosami i białymi szatami no cóż..znudziła mnie i tyle. I tak naprawdę gdyby nie to, że ,,Śmierć komandora" otrzymałam w prezencie z ważną dla mnie dedykacją na pierwszej stronie, to z pewnością bym ją sprzedała, albo komuś oddała - bez żadnej skruchy, czy też sentymentu.
     Podsumowując: jestem przekonana, że więcej książek Murakamiego nie przeczytam. Kiedyś jeszcze bym to zrobiła, no bo przecież wszyscy go czytają, to ok - jeden tytuł mi się nie spodobał, ale w takim razie inne muszą być z pewnością o wiele lepsze. Dzisiaj, w wieku prawie 40 lat, zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie przeczytać wszystkich książek świata - nawet tych tylko popularnych; z tego też powodu czas poświęcony na czytanie powinnam cenić i wyważać, by go nie marnować na coś, co sprawia, że ziewam.. To się nazywa świadome czytanie i to niestety jest dość częstym dylematem książkoholików ;-) Fragmenty o technice w malarstwie japońskim były ciekawe i wzbogaciły moją wiedzę - żeby nie było, że maksymalnie zmarnowałam czas.

07 lutego 2021

204. Fajerwerków nie było, ale czytało się przyjemnie

      Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u mnie takich uczuć, ale to nie znaczy, że będę odradzać jego przeczytanie.

    Ciekawa historia, z wieloma różnymi postaciami, z intrygującą i rozwijającą się fabułą, której zakończenie niestety ostatecznie mnie dość rozczarowało. Nie będę spoilerować i co najwyżej napiszę, że spodziewałam się po prostu czegoś więcej. Nie ze względu na pisarza - tylko na historię, która zaczynała się naprawdę niesamowicie interesująco, ale pod koniec.. po prostu mnie nie przekonała. Nie wiem, czy ze względu na niezbyt realne rozwiązanie sprawy, czy może z powodu ,,niedopracowania" fabuły - chociaż możliwe, że te powody się po prostu ze sobą łączą.
     Ale, tak jak napisałam na początku - książki nie odradzam. Czytało mi się ją naprawdę przyjemnie i nie żałuję poświęconego czasu. Kolejna ciekawa historia jednego z moich ulubionych pisarzy, która nie wywoła u Was fajerwerków, ale co najmniej dobrze zajmie.

06 lutego 2021

203. Gretkowską biorę w ciemno

      Bezpośrednia, dosadna, bezczelna i kontrowersyjna - za to uwielbiam Manuelę Gretkowską i odkąd pamiętam właśnie z tego powodu czytuję jej książki. I teraz najważniejsza cecha: inteligentna. Wrzucamy wszystko do kotła, dokładnie mieszamy i wychodzi nam kolejna pikantna i zadziorna książka, która, niejednokrotnie mnie zaskakując, sprawiła, że jeszcze długo będę o niej pamiętać.