To nie pierwsze dzieło
Kapuścińskiego, jakie czytam; już dawno doceniłam jego twórczość.
Zaczęłam od słynnego "Cesarza", który mało kogo nie zachwycił; potem
przyszedł czas na "Heban" i znakomite "Imperium".
Dziś skończyłam "Wojnę futbolową" i
podobnie jak poprzednie dzieła Kapuścińskiego absolutnie mnie nie
rozczarowała. Autor znów wędruje po Afryce, ale zahacza również o
Amerykę Południową. Oniemiałam po wnikliwym studium historii RPA i jej
mieszkańców i byłam pełna podziwu po uzasadnieniu niechęci do własnego
koloru skóry, który w tamtejszych regionach stanowi fundament ludzkiej
hierarchii. Kapuściński jest dla mnie geniuszem. Potrafi w wyjątkowo
przejrzysty i intrygujący sposób zaciekawić laików historią plemion,
kultur i genezą wojen. To już czwarta jego książka, jaką czytam, a
wciąż nie potrafię rozgryźć, jak ten człowiek to robi.
Relacje w "Wojnie futbolowej"
pochodzą z lat siedemdziesiątych. Jeśli kiedykolwiek trafię do któregoś
z opisywanych przez Kapuścińskiego miejsc, na pewno nie omieszkam
zrobić porównania. Trafię.. nie jestem w stanie; co najwyżej zwiedzę
turystyczne dzielnice. Niesamowity człowiek..