Do wyjazdu w ukochane Bieszczady jest jeszcze trochę czasu, jednak już teraz postanowiliśmy się trochę do niego przygotować. Nasz pierwszy pobyt w Bieszczadach był przede wszystkim.. amatorsko - turystyczny. Wyczerpujący owszem, ale na pewno nie skupiający się na intensywnych "wspinaczkach". Weszliśmy na Tarnicę i Łopiennik, ale poza tym przede wszystkim zwiedzaliśmy. Łańcut, Przemyśl (aż tak daleko zajechaliśmy), Sanok. Lesko, Ustrzyki.. zresztą o wszystkim możecie przeczytać klikając w etykietę "Bieszczady".
Tegoroczny wypad w Bieszczady będzie na pewno inny. I to nie tylko dlatego, że raczej nie wrócimy do miejsc sprzed czterech lat (no może wyłączając galerię z obrazami Beksińskiego w Sanoku), co przede wszystkim dlatego, że tym razem skupimy się raczej na delektowaniu przyrodą. Zamierzamy m.in. wyjść w góry i poodpoczywać nad Soliną. Zdarzy się również wypad na Węgry i pewnie inne, równie wyczerpujące aktywności, bo znając nas.. coroczny wakacyjny wyjazd raczej do leniwych należał nie będzie.
Ale do rzeczy. Co Ślęża ma wspólnego ze zbliżającym się wielkimi krokami wyjazdem w Bieszczady? Ano to, że przed nim wypadałoby się "rozgrzać", więc wejście na jedno z okolicznych wzniesień stało się ku temu idealną okazją.