"A powieść jak ta lala".. Niestety nie zgadzam się z tą oceną,
bo po przeczytaniu tej pozycji z przykrością stwierdzam, że mnie nie
zachwyciła.
Opowieść owszem, bogata i specyficzna. Wnuczek charakteryzuje
życie wiekowej staruszki na podstawie jej wspomnień. Brak chronologii
absolutnie nie zniechęca- nawet wręcz przeciwnie. Powieść jest pełna
kolorowych historyjek, anegdot, czy nawet żartów. W wyjątkowo malowniczy
sposób nakreśla długie i bogate w rozmaite wydarzenia życie konkretnej
jednostki. Dlaczego jednak nie sięgnę po inne dzieła Dehnela? Bo to
jedno intensywnie skojarzyłam ze "Sto lat samotności" Marqueza i jego
kopią "Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk, a które owszem, doceniłam,
ale niekoniecznie chcę je powtarzać jak refren.
Idę kiedyś na targ warzywny w Brukseli. Kupuję to, śmo, owo,
wreszcie pęczek marchewki od jakiejś kobity. Zorientowała się po
akcencie, że jestem nietutejsza, i pyta, skąd pochodzę. Ja, że z
Warszawy. "To w Rosji, prawda?" "Nie", mówię, "w Polsce". "A tak",
dodaje po dłuższym zastanowieniu, "może i w Polsce. Słyszałam, że wojna
to was nie oszczędziła." "Cóż, rzeczywiście, sporo wycierpieliśmy",
odpowiadam. A ona na to: "Tak, tak. A i u nas w Brukseli co to się
działo! Jakie straty. Tylko na mojej ulicy w jedenastu domach szyby
wybiło", i patrzy na mnie ze współczuciem. Chcę płacić, a ona na to:
"Nie, jak pani z Warszawy, to niech pani nie płaci", no i dała mi za
spaloną Warszawę pęczek marchewki. -cytat z powieści idealny na okoliczność dzisiejszej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Cześć ich pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz