Zawiedziona jestem. Dziwnie to brzmi po tak entuzjastycznym wstępie, ale na szczęście nie oznacza to zawodu nad samą książką. Bo książkę uważam za wybitną i niesamowicie ważną. Nie tylko dla samego Bartoszewskiego, jego współwięźniów, ofiar Holocaustu i ich rodzin. "Mój Auschwitz" jest jak element wielotysięcznych puzzli- bez niego wszystkie pozostałe nigdy nie będą tworzyć spójnej całości. A ja już od dawna siedzę w tych "puzzlach" i coraz bardziej przeraża mnie myśl, że nigdy nie uda mi się ich wszystkich poznać. Bo to po prostu niemożliwe.
To dlaczego jestem zawiedziona? Bo historia Bartoszewskiego to zaledwie 1/3 tej pozycji i, jeśli chodzi o znajomość jego postaci, to wciąż czuję ogromny niedosyt. Chcę wiedzieć znacznie więcej, dlatego tę książkę traktuję jako drzwi do czegoś, co moją wiedzę w końcu zaspokoi.
1/3 tytułu o pobycie Bartoszewskiego w Auschwitz, jego chorobie, groźbie śmierci i zwolnieniu dzięki najprawdopodobniej staraniom Polskiego Czerwonego Krzyża. Rozmowa krótka, ale poruszająca. I pouczająca jednocześnie. Bo Bartoszewski to człowiek szalenie skromny. Nie uważa się za bohatera, czy też niezłomnego wojownika o wolność. Wielokrotnie podkreśla, że to nie on powinien przeżyć. Nie on znaczył więcej od innych- znacznie wspanialszych i ważniejszych współwięźniów, jednak skoro już przeżył to widocznie po to, by opowiedzieć swoją i ich historię.
Co stanowi pozostałe 2/3 "Mojego Auschwitz"? Szalenie cenna i poruszająca antologia Holocaustu. I to nie ta powojenna, dość zresztą znana i powszechnie doceniana. Bartoszewski w swojej książce cytuje (nie tylko wymienia) opowiadania o obozowej rzeczywistości, które jeszcze w czasie wojny krążyły wśród m.in. rodzin więźniów i ofiar. Znajdziemy tu trzy ważne publikacje: "Oświęcim. Pamiętnik więźnia" Haliny Krahelskiej (pisany m.in. na podstawie relacji samego Bartoszewskiego), "W piekle" Zofii Kossak i "Za drutami obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu" autora kryjącego się pod pseudonimem O. Augustyn. Nigdy wcześniej nie czytałam i nie słyszałam o tych opowiadaniach, a dziś, po ich lekturze wręcz sobie nie wyobrażam wcześniejszej nieświadomości z ich istnienia. Jedno z nich zwłaszcza zapamiętam naprawdę na bardzo długo. To opowiadanie O. Augustyna, które chyba jako jedno z bardzo niewielu dzieł potrafi przedstawić ogrom obozowego ludzkiego cierpienia. Poruszył mnie do łez i wywołał w głowie tragiczne i wciąż obecne obrazy. Więźniów umierających na morderczym wielogodzinnym apelu i katowanych grupy księży. Na myśl o tym..wciąż chce mi się płakać.
Nie piszę tego, by Was zniechęcić. Zachęta w sumie też brzmiałaby dziwnie.. Po prostu myślę, że wśród wielu obowiązkowych lektur o tematyce Holocaustu i ta powinna znaleźć swoje miejsce. Tylko znajomość tej tematyki może nas uchronić w przyszłości przed jej powtórzeniem. Jak jeszcze możemy temu zapobiec? Cennej odpowiedzi udziela nam Zofia Kossak: W boju ogarniającym dzisiaj cały świat zwyciężą jedynie ci, którzy będą odrodzeni moralnie. Zbrodnię pokonać można tylko cnotą, nieuczciwość- prawością, fałsz- prawdą, nienawiść- miłością; ogień gasi się wodą, nie ogniem. Krew tamuje się lekiem, a nie drugą raną. Jakżeby zło mogło zło pokonać? Czyż nie są jednym i tym samym?
I chyba już niczego nie muszę dodawać. Może tylko to, że Naród, który nie zna swej historii, skazany jest na jej powtórne przeżycie. Autor nieznany.
Myślę, że tę pozycje można uznać za obowiązkową dla całej ludzkości. Powinniśmy wiedzieć o tym strasznym miejscu coś więcej niż tylko to było, ale czasem strach i smutek jest zbyt silny by zgłębiać tego typu literaturę. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, ale nie wiem czy emocjonalnie dam radę to zrobić czy zwyczajnie zdołam się pozbierać.
OdpowiedzUsuńCzytanie tego typu literatury wymaga nie lada odwagi. Ale gdy się już raz do niej sięgnie- trudno już kiedykolwiek się oderwać.
UsuńOstatnie zdanie to kwintesencja esencji. Nic więcej nie trzeba dodawać.
OdpowiedzUsuńZaczytanych Pięknych Świąt!
Wzajemnie !
UsuńJa też niestety twórczość Bartoszewskiego mam dopiero przed sobą. Kiepskie uczucie, bo czuję, że szybko powinnam ten brak nadrobić. Zwłaszcza, że książka o której piszesz, z pewnością jest warta uwagi.
OdpowiedzUsuńJeśli ja nadrobiłam, to Ty też pewnie niebawem to zrobisz :-)
UsuńTaka lektura powinna być obowiązkowa, trudno zapewne powstrzymać przy niej łzy... Mam nadzieję, że i ja szybko przeczytam tę pozycję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLektura rzeczywiście nie jest łatwa, ale historia również..a czytając takie tytuły mamy tego świadomość.
Usuńja zaczęłam przygodę od "Wywiadu rzeka"... również bardzo polecam :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że prędzej czy później również dotrę do tego tytułu :-)
Usuńostatnie zdanie - samo sedno. Niestety wielu z nas może się powstydzić swojej niewiedzy, ja sama nie wiem tyle ile wiedzieć bym chciała, ale z wiekiem świadomość i ciekawość wzrasta - całe szczęscie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:) u mnie ostatnio podróżniczo :)
fochzprzytupem.blogspot.com
Z wiekiem mamy również zdecydowanie więcej czasu na tego typu "ciekawości". Pozdrawiam ciepło :-)
UsuńOd czasu do czasu staram się sięgać po literaturę obozową i traktującą o tamtym strasznym okresie w historii. Zawsze jest to trudne, ale tak, jak piszesz - zdecydowanie warto. Nie czytałam nic Władysława Bartoszewskiego, ale planuję to zmienić.
OdpowiedzUsuńJakakolwiek lektura Bartoszewskiego na pewno nie będzie stratą czasu.
UsuńNie wątpię, że jest to niełatwa literatura. Pochodzę i mieszkam w Oświęcimiu. Nie ukrywam, że jest to miasto, które wielu postrzega jedynie przez pryzmat obozu. Wiele osób nie wie, że Oświęcim przed wojną był miastem wielokulturowym, w którym chrześcijanie, Żydzi i Romowie żyli obok siebie w tolerancji, poszanowaniu kultury, tradycji i religii. Jeśli kiedyś będziesz w Oświęcimiu polecam odwiedzenie nie tylko obozu, ale również Starego Miasta i jego zabytków.
OdpowiedzUsuńBardzo cenna uwaga i zachęta, o której z pewnością nie zapomnę :-)
UsuńNa pewno przeczytam, obowiązkowa dla mnie lektura!
OdpowiedzUsuń