Popularne posty

30 kwietnia 2020

200. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Chmielarza

     Lepiej późno niż wcale, prawda?
     Pamiętam, gdy jedna z koleżanek ze studiów dojrzała u mnie tę książkę. Pierwsze słowo, jakie wypowiedziała to: ,,beznadziejna". ,,Ale dlaczego?" - zapytałam. ,,Bo czyta się fajnie, ale zakończenie jest beznadziejne" - odpowiedziała. I całe szczęście, że mnie to nie zniechęciło do lektury, bo moja ostateczna ocena tego tytułu jest diametralnie różna.

     Fajna, poczytna historia. Z wielością bohaterów, charakterów, z dobrymi wątkami a nawet miejscami. Czytało się przyjemnie i szybko, a zakończenie... no cóż, dawno nie czytałam tak dobrego i satysfakcjonującego.
     Pierwotnie miałam tu wyrazić ocenę książki i serialu, ale niestety panujący "koronaświrus" pokrzyżował mi wiele planów... te serialowe zwłaszcza. Pozornie "realne" zdalne nauczanie okazało się cholernie pracochłonnne, więc cud, że wreszcie i tutaj zajrzałam.
     Ale nie o tym, nie o tym - tylko o książce. O której zresztą chyba już skończyłam pisać. Przeczytałam ją już dość dawno, więc pewnie dlatego. Ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, co zapamiętałam najbardziej: książka jest może niekoniecznie wzorowo dopracowana, ale mimo to intrygująca. Dla mnie dziewięć gwiazdek na dziesięć, a to już o czymś świadczy. Gorąco polecam i mam nadzieję, że to nie ostatnia dzieło Chmielarza, z którym miałam styczność

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz