Powinnam zacząć od tego, że nie mam pojęcia, jak to się stało, że sięgnęłam po tę pozycję. Bo takich książek nie czytuję, nie interesują mnie, a co więcej, obraża mnie określanie ich jako "literatura kobieca".
Mimo wszystko chyba tym razem wiem, dlaczego zdecydowałam się ją przeczytać. Ponieważ chcę mieć mocną odpowiedź na sporadycznie kierowany w moją stronę argument pt. ,,Nie wiesz, bo nie czytałaś". A właśnie, że wiem! Bo dawno w życiu nie przeczytałam czegoś tak.. słabego.
Czy ja naprawdę muszę się jakoś specjalnie rozwodzić nad tą lekturą? No właśnie, że nie muszę; bo to mój blog, z moimi wypocinami i tylko ja decyduję o tym, co chcę, aby się na nim znalazło. Poza tym dawno czytałam te nieszczęsne "365 dni".. jednak pomimo bardzo płytkich wrażeń - o dziwo dość dobrze pamiętam.
Na początek przyznam się do jednej rzeczy: pierwszą połowę książki przeczytałam z wypiekami na twarzy. Aż się sama dziwię... To, że sięgam po zdecydowanie ambitniejsze tytuły, wcale nie oznacza, że przestałam z tego powodu być "typową" kobietą. Tak, dobrze czytacie. Kobiety, wbrew pozorom, to bardzo nieskomplikowane istoty. Lubią "mieć zawsze rację", ale lubią również poczuć się jak bezbronne, wręcz obezwładnione istoty - w łóżku zwłaszcza. I to dlatego ta książka zdobyła taką popularność. Nie wszystkie kobiety doświadczają tego typu niezbędnych "wrażeń", więc literatura skutecznie tę lukę zapełnia. Podkreślam jednak, że ta opinia jest tylko i wyłącznie moją osobistą. Każdy może mieć inną i to wcale nie oznacza, że nie ma racji.
Czy ja w końcu napisałam coś konkretnego o tej książce? Hmm.. postaram się więc bardziej. Zaliczyłabym ją do gatunku fantasy ;P Kobieta porwana przez gangstera, który od lat poszukuje "tej jedynej" ze swoich snów.. bardzo realistyczne, rzeczywiście. Potem nią manipuluje, ona nim - wszystko bez składu i ładu (jakby mieli co najmniej poważne problemy psychiczne), w międzyczasie ostro się bzykając lub nawet gwałcąc.. ok, napisałam, że kobiety mają jakieś potrzeby, ale bez przesady. I największym głupim "tąpnięciem" jest zakończenie.. no bo co się mogło stać? No co?? Zaszła w ciążę! I to akurat wtedy, gdy postanowił ją zostawić! No co za niespodzianka.. (!). O kurde, uwaga: spoiler ;P
Nie chcę mi się już o tej książce pisać, bo po prostu szkoda mi na to czasu. A już na czytanie kolejnych części zwłaszcza. Nie, nie i jeszcze raz nie. Uciekam do ambitniejszych lektur.
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja nie czytałam i nie mam zamiaru sięgać po tą książkę. Wystarczająco się o niej nasłuchałam, żeby wiedzieć, że jest nie do przebrnięcia. Jakoś mam alergię na takie książki.
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie również ;P
UsuńNie czytałam i nie mam zamiaru czytać. Omijam szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńA... filmu nie oglądałam i nie zamierzam oglądać :)
Czyli podobnie tyle "nie" co u mnie ;-)
Usuń