Popularne posty

02 maja 2021

211. Ślepa miłość do książek Kinga

    Moja miłość do dzieł Stephena Kinga jest ślepa - przekonałam się o tym po przeczytaniu tej książki. Dlaczego? Bo zauważyłam tu wiele twórczych niedociągnięć, rozczarowujących moją czytelniczą ciekawość niedopowiedzeń a mimo to.. wciąż Kinga uwielbiam i wciąż będę sięgać po jego kolejne tytuły z szybszym biciem serca.
    A może po prostu ta książka mi się podobała? Może tylko się czepiam, a podświadomie bawiłam się przy niej świetnie? No nie da się, naprawdę się nie da obiektywnie stwierdzić - przecież nie wyjdę z siebie i nie stanę obok (a szkoda, bo zwłaszcza w pracy mam ku temu częstą potrzebę..). 
    Może zacznijmy od początku, czyli od tych rzeczy, które mi niespecjalnie przypadły do gustu. Konkretnie jest mowa o dwóch. Po pierwsze: główny bohater i to, co go spotyka - czyli generalnie pomysł na fabułę. Chłopiec o imieniu Jamie widzi umarłych tuż po ich śmierci i potrafi z nimi rozmawiać; kurcze.. przecież to już było w ,,Szóstym zmyśle". Ok, wiem, dawno temu, ale jest to tak szalenie charakterystyczne, że niestety może zepsuć pierwsze wrażenie. Oryginalność bowiem wciąż jest w cenie.
    I druga kwestia: zakończenie. Niby jest, ale jakby go nie było. Duch znika, jednak wciąż istnieje, pojedynek się zakończył, ale wciąż trwa, a winni nie żyją, jednak wciąż bytują. Czyli.. niczym w dramacie romantycznym otwarte zakończenie, które raczej nie sugeruje kolejnej części. 
    I nie pytajcie mnie proszę, o co dokładnie mi chodzi, bo bez spamowania bardzo ciężko to wytłumaczyć. Po prostu czegoś tu brak. Tej wisienki na torcie, tego elementu zaskoczenia, który sprawia, że zamykam książkę mając jednocześnie otwarte usta. Tu niestety tego nie było. I wielka szkoda, bo przy innych tytułach Kinga mi się to zdarzało, a więc jest to możliwe !
    Nie, nie uważam, żeby King się wypalił. Po prostu nie wszystkie jego tytuły są na tym samym, dobrym poziomie. Czy to znaczy, że książkę ,,Później" odradzam? Niekoniecznie... czytało mi się ją naprawdę dobrze, w miarę szybko i miło spędziłam czas - zwłaszcza mając świadomość, że czytam najnowsze dzieło mego mistrza. Czyżby sztuka dla sztuki? Kto wie.. te marketingowe sztuczki tak nam nieraz mydlą oczy, że nawet najmądrzejsi stają się bezkrytyczni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz