Popularne posty

18 maja 2021

214. Niesmaczne ,,Dobre żony"

      Co zaczynam - to kończę. Książkowa pedantka ze mnie, więc było oczywiste, że skoro przeczytam ,,Małe kobietki" - to z pewnością sięgnę po kolejne części. I tak też się stało.
     Niestety o kontynuacji ,,Małych kobietek" nie mam już tak dobrej opinii, jak o pierwszym tomie. Gdybym bowiem miała polecić ten tom feministkom - to tylko i wyłącznie po to, by go spaliły na stosie. Spora część książki na pewno bym im się mocno nie spodobała. 
     Pełno tu moralizatorstwa - to akurat było do przewidzenia. W końcu o ,,Małych kobietkach" mogłabym powiedzieć to samo. Jednak tak, jak w pierwszym tomie mamy do czynienia z ważnymi, skłaniającymi nas do myślenia spostrzeżeniami - tak niestety tutaj zdarzyło mi się wielokrotnie oburzyć. Z jednego, konkretnego powodu: niemalże całość książki traktuje o byciu ,,dobrą żoną", której najważniejszym celem powinno być... dogadzanie swojemu mężowi (!). 
     Wzorowa małżonka powinna dobrze gotować, należycie sprzątać, zawsze czekać na męża - i to najlepiej z wyśmienitym obiadem. Jeżeli mężowi zdarzy się wpaść na pomysł przyprowadzenia znienacka w gościnę przyjaciela (podkreślam - bez zapowiedzi), małżonka powinna być zawsze uśmiechnięta, schludna i z radością usługująca przybyłym panom. I jak Wam się podoba? Jestem pewna, że w tym momencie nie tylko feministki prychnęły ironicznie...
      No cóż, takie czasy możnaby powiedzieć. W końcu dzieło Louisy May Alcott nie jest dziełem współczesnym. To jednak mimo wszystko nie sprawiło, że czytałam ,,Dobre żony" z przyjemnością. Owszem, oprócz tego typu ,,cennych" porad znalazło się tam tradycyjnie wiele wesołych perypetii z życia sióstr March, ale niestety żadna z nich nie była w stanie zniwelować mojego niesmaku.
     Czy to znaczy, że odpuściłam kolejne tomy? Oczywiście, że nie ! I to nie tylko dlatego, że już je kupiłam ;-) Mogę już Wam zdradzić, że jestem po lekturze wszystkich części przygód sióstr March i cieszę się, że się na to zdecydowałam. Kolejne części na szczęście mnie tak nie rozczarowały, ale o tym napiszę już następnym razem ;-)
     A żeby nie było tak w pełni niesmacznie, przytoczę na koniec intrygujący cytat: ,,Jesteś jak owoc kasztana: twardy z wierzchu, a jak jedwab miękki w środku; kto go potrafi rozłupać, znajdzie słodkie jądro. Jak się kiedyś odezwie w tobie uczucie, poznasz swe serce i ostra łupina zeń spadnie". 

2 komentarze:

  1. Mam w planach tę serię. Niebawem zaczynam swoją czytelniczą przygodę z tą autorką :)

    OdpowiedzUsuń