Lepiej późno niż wcale, jak to się mówi. To tak a propos dwóch spraw: zakończenia WRESZCIE mojej przygody z sagą i znalezienia w niej na bis WRESZCIE w końcu czegoś sensownego.
Bella i Edward w końcu się pobierają. Spędzają cudowny miesiąc miodowy na wyspie, który jednak muszą przerwać z powodu...ciąży Pani Młodej. Dziecko zagraża życiu matki, jednak ta nie chce z niego zrezygnować. O całym zamieszaniu dowiadują się Volturi i w życiu zarówno wampirów, jak i wilkołaków dochodzi do wielu zmian..
Książka arcydziełem według mnie oczywiście nie jest, ale ze wszystkich części sagi "Zmierzch" oceniam ją zdecydowanie najlepiej. No bo wreszcie coś się zaczęło dziać! Banalne, miłosne dialogi zostały okrojone na rzecz "jakiejś" akcji i "jakiś" postaci. Przygody Belli i Edwarda urozmaiciło sporo innych wampirów, a akcja o dziwo zmieniała kilkakrotnie swój bieg. I wyobraźcie sobie, że nawet mnie to potrafiło zaciekawić ! Szkoda tylko, że dopiero po zmarnowaniu czasu na trzy poprzednie części, dlatego też mimo wszystko tego tytułu polecać nie będę. No bo przecież czas szanować trzeba :)
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz