Co mnie w tej książce zaintrygowało najbardziej? Myślę, że wieloosobowa narracja. Nie jest ona nowością, ale rzadkością na pewno. Zwłaszcza jeśli chodzi o moje doświadczenia czytelnicze. Narracja trzech kobiet nie tyle pokazuje nam różne punkty widzenia, co przede wszystkim nadaje powieści charakter układanki. Najpierw pojawiają się pojedyncze elementy- początkowo kompletnie do siebie niepasujące. Potem jest ich więcej i więcej aż ostatecznie- w kulminacyjnym momencie wydarzeń układają się one w spójną fabułę. To jak krąg kilku osób, które kolejno opowiadają dalszy ciąg historii. Opowieści pozornie wyrwane z kontekstu tworzą ostatecznie dobrze dopasowaną całość.
Kolejną ważną zaletą takiej narracji jest również możliwość wnikliwego poznania ich autorek. Daną postać postrzegamy nie tylko przez pryzmat innych osób, ale również dzięki subiektywnym wnioskom i doświadczeniom. Dlatego m.in. zaprzyjaźniłam się z Rachel- tytułową "Dziewczyną z pociągu". Poznałam jej bolączki i problem walki z nałogiem z jej osobistego punktu widzenia, co sprawiło, że ani przez chwilę nie pomyślałam o niej, jak o głupiej pijaczce.
Na pochwałę zasługuje również pomysł rozpoczęcia powieści. Pozornie przypadkowa dziewczyna z pociągu przygląda się zza szyby równie przypadkowej rodzinie. Pomysł niespotykany i według mnie genialny. Pewnie dlatego, że sama w życiu bym na to nie wpadła.
Rachel wnikliwie obserwuje upatrzoną parę i dopowiada elementy pasujące do ich idealnego obrazu. Ja również lubię być wnikliwym obserwatorem i zdarza mi się snuć podobne opowieści. U dziewczyny z pociągu obraz obserwowanej rodziny nagle się drastycznie załamuje i my również sami doskonale wiemy, jak wiele takich "idealnych" obrazków okazuje się ostatecznie wątłymi.
Postaci Pauli Hawkins mają mnóstwo wad i problemów. I to również paradoksalnie sprawiło, że polubiłam tę powieść jeszcze bardziej. Nie znoszę sielankowych, wyidealizowanych bohaterów, którzy zamiast nas sobą intrygować, co najwyżej irytują i wpędzają w kompleksy.
Wielokrotnie (w różnorakich opiniach) pisałam, że nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie skrytykowała. I tu tradycyjnie z tej rutyny się nie wyłamię. Zakończenie (bo przecież zakończenia zdarza mi się krytykować najczęściej). Banalne i takie typowo "amerykańskie". Niezbyt dopracowane i mało ambitne. Na szczęście ostatecznie to tylko zakończenie, które nieznacznie wpływa na moją całościową ocenę powieści.
Podsumuję sugestywnym pewnikiem: jeśli "Dziewczyna z pociągu" jest debiutem Pani Hawkins to już dziś nie mogę się doczekać jej kolejnej powieści. Oby mnie nie zawiodła !
Też kiedyś zamierzam sięgnąć, bo jestem ciekawa, czy dołączę do grona zachwyconych czy zawiedzionych. ;)
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną przeważa grupa pierwsza :-)
UsuńI chyba tak zostanie. Choć podchodzę do tych zachwytów z dużym dystansem. Kilka osób, których zdanie bardzo cenię, wcale nie było aż tak zachwyconych. :)
UsuńMyślę, że najlepiej będzie jeśli sama sprawdzisz :-)
UsuńZamierzałam po nią sięgnąć, ale inne pozycje wygrały :) właściwie to nie do końca mój gatunek, więc nie widzę nadziei, że ją przeczytam :D
OdpowiedzUsuńCo kto lubi ;-)
Usuńwciąż zastanawiam się, czy przeczytać tę książkę. myślę, że jak zobaczę ją na bibliotecznej półce to zabiorę ją ze sobą do domu. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać, mam nadzieję, że już niedługo mi się to uda ;)
OdpowiedzUsuń