Okładki książek Rudnickiej już od bardzo dawna przewijają się przed moimi oczami - zarówno realnie, jak i wirtualnie, dlatego niezmiernie się cieszę, że nareszcie mogłam zajrzeć do ich treści.
Zaczyna się dość niewinnie, może nawet banalnie, ale mimo to już intrygująco: Jolka, Kama i Martusia to trzy zabawne mężatki, które postanawiają zabić swoich mężów. I w tym momencie kończy się moje zdradzanie treści - co by nie spoilerować. Przejdźmy w takim razie do wrażeń.
Pierwsze moje skojarzenie: serial "Gotowe na wszystko" (który zresztą uwielbiałam). Trzy zabawne, dość nieporadne kobietki, którym mało kiedy wychodzi coś, co planują. Ale za to nader często zdarzają się sytuacje, których kompletnie nie przewidziały. Miało być sympatycznie, zabawnie, a nawet bardzo śmiesznie i.. autorce rzeczywiście się to udało. Nie jest to tandetna podróba serialu, tylko o dziwo fajna, świeża wersja, która ostatecznie zaczyna żyć własnym życiem. Do tego stopnia, że nawet ja nie jestem w stanie przewidzieć ciągu dalszego, co już niektórzy z Was wiedzą, lubię ogromnie. To były dwa plusy: niebanalny humor i nieprzewidywalność.
Trzeci plus według mnie, to zakończenie. Nieprzewidywalne, to już napisałam, ale również niebanalne. Nic w stylu: "Żyli długo i szczęśliwie" (którego to banału nie znoszę..) tylko bardziej: "Żyli czasem szczęśliwie, czasem mniej, ale wciąż z samozaparciem do zdobycia szczęścia". Zdecydowanie bardziej życiowo i bardziej realnie. Czym dla odmiany raczej całość fabuły nie jest (zabicie mężów??), ale ku mojemu zdziwieniu absolutnie to ze sobą nie koliduje.
Podsumowując: pierwsza moja książka Rudnickiej była lekka, przyjemna, ale nie głupia. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że tracę czas, co niestety mi się zdarza przy lżejszych, "kobiecych" lekturach. Zrelaksowałam się, czasem uśmiałam i naprawdę dobrze bawiłam. Były sobie świnki trzy były idealną odskocznią od innych, zdecydowanie trudniejszych tematyk.
Uważam, że byłaby z tego świetna ekranizacja. Na pewno, jeśli się zdarzy obejrzę i na pewno sięgnę do kolejnych tytułów tej polskiej pisarki. Czytaliście inne? Polecacie?
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie znam twórczości Olgi Rudnickiej. Po przeczytaniu paru zdań u Ciebie skłonna jestem zabrać się w pełni za lekturę. Może i mi się ona spodoba.
OdpowiedzUsuńCzytam obecnie już drugą książkę Rudnickiej i również bardzo mi przypadła do gustu, więc tym bardziej zachęcam :-)
UsuńDawno takiej humorystycznej powieści nie czytałam - chętnie bym po Rudnicką sięgnęła, bo jest od jakiegoś czasu na moim celowniku :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Rudnickiej :( Ale wszystko przede mną!
OdpowiedzUsuń