Na pierwszej, przeczytanej przeze mnie powieści Sparksa: "Prawdziwy cud" nie pozostawiłam, przy okazji opinii, suchej nitki. Dlaczego mimo to sięgnęłam po kolejną- "Na zakręcie"? Dwa, dość błahe powody: bo w bibliotece wypożyczyłam od razu dwa egzemplarze, bo nie chciałabym krytykować pisarza tylko na podstawie jednego tytułu. Dziś dowiecie się, jaki mętlik w głowie, po przeczytaniu kolejnej pozycji, pozostawił mi Pan Nicholas Sparks.
Intrygujący, czy nawet wręcz genialny pomysł z przeplataniem fabuły osobistymi wyznaniami sprawcy wypadku. Anonim (tak go tymczasowo nazwę) opisuje tamten feralny dzień, przytaczając szczegółowo wydarzenia przed i tuż po nim. Dodatkowo dzieli się towarzyszącymi mu wtedy emocjami, zdradzając bardzo powoli i ostrożnie (prawie przez przypadek) szczegóły swojej osoby. Bo tożsamości sprawcy oczywiście nie znamy- przynajmniej nie od razu, dlatego nie ma możliwości, by któregokolwiek czytelnika ten wątek nie zaciekawił.
Wyznania sprawcy, jak już wspomniałam, przeplatają się z bieżącą fabułą. Wszystko toczy się obok siebie wyjątkowo równym, spójnym rytmem i ta precyzja jest kolejnym powodem mojego podziwu dla pisarza. Kunszt literacki- tak to jest chyba określane.
Wątek miłosny z Sarą i Milesem w roli głównej jest bardziej drugoplanowy. I całe szczęście ! Dodatkowo bohaterowie są niebanalni, ich historie wiarygodne a uczucia ani trochę przesłodzone. Czytelnik łatwo się z nimi utożsamia, bo ich zbliżanie się jest stopniowe i rzeczywiste. I ta realność sprawia, że naprawdę możemy się wzruszyć- bez infantylnych wyznań miłości (to możliwe !). Kolejny plus dla autora.
Dobry wątek miłosny z dopracowaną zagadką w tle. Nietrudno się domyślić, że sprawcą wypadku jest ktoś z rodziny Sary, ale to ani trochę nie zaburza naszego zainteresowania całą historią. Fabuła jest płynna i solidnie dopracowana- od początku do końca. No tak..nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie skrytykowała. Miles ostatecznie decyduje się przebaczyć sprawcy i nie doprowadza do jego osądzenia. W to niestety nie uwierzyłam.
Po przeczytaniu dwóch powieści Nicholasa Sparksa wiem jedno: że niewiele wiem. Niestety nie nurtuje mnie to wystarczająco, by chcieć wiedzieć więcej. Ot pisarz, jakich wielu. Raz pisze gorzej, raz lepiej. Chociaż "Na zakręcie" napisał przed "Prawdziwym cudem", więc może się "zepsuł"? Nawet Panu Coelho się zdarzyło, dlatego niestety każdemu może.
Ostatecznie nie namawiam i nie odradzam. Zdecydujcie sami. Ja na pewno przygodę ze Sparksem skończyłam z powodu wielu lepszych pisarzy, którym chciałabym poświęcić swój czas.
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Po przeczytaniu dwóch powieści Nicholasa Sparksa wiem jedno: że niewiele wiem." - w tym cytacie zamknęłaś wszystko ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście lubię Sparksa, ale muszę mieć ochotę na jego książki... Inaczej nie odbieram ich tak jak bym chciała. Stają się infantylne i durne.
Zbyt duże ryzyko na infantylność książek Sparksa to główna przyczyna mojej rezygnacji z niego :P
UsuńJa czytałam "Pamiętnik" spłakałam się, ale to jest tylko taki wyciskać łez, a nie głębsze przeżycie czytelnicze. Nie ciągnie mnie do innych jego powieści.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne sprzostrzeżenia a propos twórczości tego pisarza ;-)
UsuńSparks to takie łzawe historyjki. Do mnie jedne trafiły, inne nie. Podobał mi się "List w butelce". Chyba najbardziej z tych, które czytałam.
OdpowiedzUsuńOkreślenie "łzawe historyjki" jest jednym z najbardziej trafnych ;-)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Sparksa, ciągle mi jakoś nie po drodze z tym autorem :)
OdpowiedzUsuńNie żałuj, naprawdę niewiele tracisz ;P
UsuńSparks jest raz lepszy raz gorszy, dokładnie tak jak napisałaś. Jednak jest w jego książkach coś przyjemnego, takie bezpieczeństwo... Pamiętnik uwielbima, cenięteż Ostatnią piosenkę i regularnie poznaję kolejne książki. Zazwyczaj jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa od Sparksa musiałam odpocząć (mija już kilka lat!) po "Liście w butelce", po prostu koszmar! "Prawdziwego cudu" nie czytałam, ale "Na zakręcie" owszem, całkiem mi się podobało. Irytuje mnie natomiast w pisarstwie tego autora, iż kobiety zawsze mają błyszczące oczy, puszyste włosy, wąską talie, bla bla bla. Jak z jednego szablonu. Z jego książek, gdybyś jednak się przełamała, polecam Ci "Dear John" czyli po polsku "I wciąż ją kocham" (genialne tłumaczenie, nieprawdaż?). Z czystym sercem mogę ją zareklamować. Pomogła mi zapamiętać objawy Zespołu Aspergera, kiedy uczyłam się na zaliczenie przedmiotu na studia. Naprawdę dobrze opisuje fiksacje chorych. W międzyczasie przewija się wątek miłosny, bardzo fajny swoją drogą. Okej, nie zanudzam więcej, bo nie wiem nawet czy zamierzasz się przekonać do jeszcze jednej lektury Sparksa ;)
UsuńBędę obserwowała, bo czuję, że się polubimy :). Pozdrawiam! Po drugiej stronie książki