A jeszcze bardziej od romansów nie znoszę określania ich jako "literatura kobieca" (i teraz po raz "enty" wypowiem się na temat tego, co mnie najbardziej drażni..). Nie uważam się za kobietę, która "kocha" tak tandetną i intelektualnie deficytową literaturę. I tu od razu z góry przepraszam cały gatunek damski, który tego typu książki czytuje. Nie krytykuję Was ani trochę. Co więcej- uwielbiam Was tak samo, jak wszystkich pozostałych książkoholików. A dlaczego? Bo CZYTACIE. Moja opinia na temat kiepskich romansów literackich jest stuprocentowo subiektywna i tak proszę ją traktować.
Na dobrą literaturę miłosną na szczęście (!) również trafiałam (niestety bardzo rzadko). Janusz Leon Wiśniewski- według mnie mistrz tego gatunku. Jego książki są tak piękne, dopracowane i subtelne..że każdą z osobna czytałam niemalże na bezdechu. Wciąż do kilku z nich nie dotarłam, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się te braki nadrobić.
Póki co, będąc wciąż w temacie romansideł, chciałabym Wam polecić poniższą książkę Magdaleny Witkiewicz.
Ogromnie się cieszę, że jest ktoś, kto podobnie jak Wiśniewski potrafi mnie zachwycić historią miłosną. To pierwsza książka tej pisarki, którą miałam okazję przeczytać i mam ogromną nadzieję, że kolejne, do których sięgnę (bo oczywiście taki mam zamiar) będą co najmniej tak samo wyjątkowe.
Historia jest krótka, nieskomplikowana, możliwe, że nawet przewidywalna, ale tak piękna i prawdziwa, że maksymalnie chwyciła mnie za serce. Te wietnamskie cytaty i tak strasznie życiowe słowa autorki dosłownie mnie obezwładniły. Książka miała być na cztery dni, a "skonsumowałam" ją po dniach dwóch.
Jestem ciekawa czy czytaliście inne tytułu Pani Witkiewicz? Polecacie pozostałe? Jeśli tak to, które najbardziej?
A żeby moja słowa o bardzo kiepskich romansach nie zostały odebrane jak rzucone na wiatr, przedstawiam poniżej książkę, do której według mnie absolutnie nie warto zaglądać. Pomysł na całościową historię jakiś jest, ale jego realizacja okazała się ostatecznie bardzo kiepska. Słaba, niedopracowana, z lukami i wiecznie mdlejącą bohaterką fabuła tylko mnie zmęczyła. A zakończenie.. pewnie miało być zaskakujące, niestety jest co najwyżej niedorzeczne. Nie polecam i cieszę się jednocześnie, że polska autorka- Magdalena Witkiewicz napisała coś o niebo lepszego od rzekomego "światowego bestsellera"..
Wiśniewskiego czytałam i podzielam Twoje zdanie.
OdpowiedzUsuńDługo Cię nie było :) Pozdrawiam!
Owszem długo- dlatego tym bardziej cieszę się, że znowu jestem ;-) Kolejnych dłuższych przerw jak na razie nie przewiduję ;-) Dziękuję za odwiedziny i również pozdrawiam!
UsuńÓsmy cud świata, ta przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, sympatycznie będzie po nią sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńPrezent, czytałam i odebrałam inaczej niż Ty, mnie się podobało. :)
Dla każdego coś innego ;-)
UsuńWitkiewicz czytałam ,,Zamek na piasku" i ,,Pierwsza na liście". Książki w porządku, całkiem ok, ale bez nadzwyczajnego zachwytu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już niebawem będę je mogła ocenić osobiście :-)
UsuńCiągle sobie obiecuję, że sięgnę po książki Pani Witkiewicz i nadal tego nie zrobiłam. A często trafiam na opinie zgodnie z którymi naprawdę warto się jej prozą zainteresować. Nie wiem czy zacznę od "Ósmego cudu świata", który na Tobie zrobił takie dobre wrażenie, czy może wpadnie mi wcześniej w ręce jakiś inny tytuł, ale z autorką na pewno kiedyś się zapoznam.
OdpowiedzUsuńPo historie o miłości ogólnie nie sięgam często, a chociaż bywają takie, gdy lekkość pióra lub inne atuty sprawiają, że przymykam oko na przewidywalność, to ogólnie doceniam głównie takie, które nie są przesłodzone i niosą jakieś przesłanie.