Popularne posty

29 sierpnia 2018

176. Ferie zimowe w Warszawie

     Tuż po powrocie z tegorocznych wakacji nad Zalewem Szczecińskim zastanawiałam się, czy pisać o tym wypadzie na bieżąco, czy najpierw skończyć nadrabianie wycieczkowych zaległości wszelakich z łącznie dwóch ostatnich lat. Ostatecznie zdecydowałam się na tę drugą opcję (pewnie z racji zamiłowania do porządków), dlatego dziś zacznę opowieść o zimowym pobycie w Warszawie w roku 2016. Nie za długą opowieść, bo spędziliśmy w stolicy łącznie trzy dni.
     Nie pamiętam jak się narodził pomysł spędzania zimy w wybranym przez nas mieście, ale do dziś zgodnie uważamy, że to świetna idea, którą z pewnością jeszcze kiedyś powtórzymy.
     Dlaczego akurat Warszawa? Dlatego, że stolica, którą odwiedziliśmy może raz i to chyba przejazdem, a w której naprawdę można wiele zobaczyć. I oczywiście nadrobić kolejne turystyczne zaległości.
     W Warszawie spędziliśmy łącznie trzy dni (od piątku do niedzieli). W tak krótkim czasie zobaczyliśmy tyle, co średnio zwiedza się w tydzień, więc chociażby z tego powodu wypad do stolicy uważamy do dziś za niesamowicie udany. Zatrzymaliśmy się w hotelu Harenda, który przy okazji mogę Wam szczerze polecić.
     Dzień pierwszy: Muzeum Powstania Warszawskiego. Miejsce, które z przekonaniem uważam za obowiązkowe dla każdego dojrzałego Polaka. Wtedy odwiedziłam to Muzeum już po raz trzeci (ze względu na P., który nie był w nim nigdy), ale chętnie jeszcze tam wrócę. Nie tylko ze względu na ciągłe wzbogacanie tamtejszych ekspozycji, ale przede wszystkim dlatego, że całe Muzeum jest niesamowicie ciekawe, bogate i za każdym razem można w nim odkryć coś nowego.
     Wiele opowiadać o samym miejscu i eksponatach nie będę, bo wierzę mocno, że same zdjęcia już Was zachęcą do odwiedzin (jeśli oczywiście jeszcze tam nie byliście). 
     Powyżej widoczne są zdjęcia z Muzeum Powstania Warszawskiego, które chyba najbardziej mi się z tym miejscem kojarzą. Na pierwszym zdjęciu: ściana z otworami po kulach, do których, gdy przyłożymy ucho, usłyszymy np. odgłosy strzałów. Dalej m.in. znaki rozpoznawcze powstańców, kolejny, bardzo charakterystyczny monument, zawieszony pod sufitem Liberator, do którego możemy wejść i wciąż czynna drukarnia, z której możemy otrzymać ciekawe pamiątki.
    Ostatnie zdjęcie to zdecydowanie jedno z najciekawszych miejsc: replika warszawskich kanałów, przez których krótki odcinek możemy przejść. Oczywiście daleko tej suchej, oświetlonej i czystej replice do warunków, jakie panowały w prawdziwych powstańczych kanałach, ale to już inna historia..
     W Muzeum znajduje się również mnóstwo broni, rzeczy codziennego użytku okresu wojennego a nawet ówczesne nowinki techniczne.
     Order Virtuti Militari od dawna mnie intryguje i rzadko się zdarza, bym w jakimkolwiek muzeum go przeoczyła.
     I na koniec fragment ekspozycji, której niestety już w Muzeum Powstania Warszawskiego nie zobaczycie, ponieważ wtedy była ona tymczasowa. Była to wystawa GROM-u, na której najbardziej zaintrygowały mnie te karty. Czemu miały służyć? Zapamiętywaniu przez członków oddziału, nawet w chwilach relaksu, twarzy najgroźniejszych wrogów. Talię kart oczywiście sukcesywnie aktualizowano.
     Muzeum odwiedziliśmy pierwszego dnia pobytu w Warszawie. Drugi dzień był zdecydowanie intensywniejszy, ale o tym opowiem już następnym razem.

1 komentarz:

  1. Byłam w Muzeum Powstania Warszawskiego w 2009 r, ale chciałabym bardzo wrócić tam ponownie...

    OdpowiedzUsuń