Popularne posty

31 stycznia 2020

195. Weekend w Krakowie - podsumowanie

     Wracaliśmy do domu w niedzielę po południu. Postanowiliśmy czas spędzony w Krakowie wypełnić maksymalnie, dlatego w ostatni poranek ruszyliśmy.. na Kopiec Kościuszki.

     Dobry, niedzielny spacer - tak bym nazwała tamten wypad. Pogoda nie była niestety słoneczna, było mgliście (co bardzo ograniczało widok ze wzniesienia), ale najważniejsze, że nie padało.
    Na Kopiec wspięliśmy się dość szybko i na szczęście bezpiecznie, bo na tamtejszym chodniku, i generalnie wszędzie w tym dniu, było bardzo ślisko.
     Kopiec był wręcz opustoszały. Będąc na górze, byliśmy tamtejszymi jedynymi turystami. Co oczywiście nam absolutnie nie przeszkadzało, ponieważ uważamy to za jeden z największych plusów wyjazdów zimową porą.
     Po zejściu z Kopca zajrzeliśmy do tamtejszego Muzeum Twierdzy, które nie uważam za specjalnie ciekawe, więc nie będę Was zarzucać zdjęciami. Oprócz ekspozycji związanej z samą twierdzą, jest tam również kilka figur woskowych.
     Po Kopcu Kościuszki, wróciliśmy tramwajem na Stare Miasto. Postanowiliśmy pożegnać się z Krakowem i wysłuchać hejnału. Zanim to się stało zajrzeliśmy do Kościoła Mariackiego (nie posiadam zdjęć, ponieważ nie można było ich tam robić - co zawsze zresztą bardzo szanuję) i przespacerowaliśmy się ostatni raz wokół Sukiennic. 
     Hejnał nagrałam i mam nadzieję, że uda mi się zmontować film z całości pobytu, by móc Wam się i filmem i samym hejnałem pochwalić.
     Na koniec chciałabym Wam napisać kilka słów o naszym hotelu. I nie z powodu snobistycznych zapędów (pobyt tam otrzymaliśmy w prezencie i finansowo nigdy bym sobie na to nie pozwoliła), ale przede wszystkim dlatego, że jest naprawdę intrygujący.
     Nocowaliśmy w czterogwiazdkowym hotelu Mercury - w pokoju o podwyższonym standardzie.
      Dlaczego ten hotel - mający świetną lokalizację, bo naprzeciwko PKP - się wyróżnia? Bo jego wystrój nawiązuje maksymalnie do najcenniejszego i najrozleglejszego zabytku Krakowa, jakim jest Wawel.
w gablocie kopia jednej z sukien Barbary Radziwiłłówny
      Powyższe lampy oczywiście nie mają nic wspólnego z Wawelem, ale tak bardzo mi się podobały, że po prostu nie mogłam ich tu nie zamieścić.
     Żałuję strasznie, że nie zrobiłam zdjęcia "kącika komputerowego", ale niestety akurat wtedy ktoś tam siedział.
     Wystrój hotelu jest, według mnie, naprawdę intrygujący, ale czy jedna noc w Mercurym dla dwóch osób jest rzeczywiście warta aż 1100 złotych? Uważam, że nie (dla mnie musiałby być chyba ze złota..), chociaż tamtejsze śniadania należały najprawdopodobniej do najlepszych, jakie w życiu jadłam.
     Czas na krótkie podsumowanie naszego całościowego pobytu w Krakowie.
     Najpierw plusy: na pewno jest to przepiękne miasto, które trzeba zwiedzić. Nie zobaczyć przejazdem, ale po prostu zwiedzić. Niestety, nie da się zobaczyć najważniejszych tylko miejsc w Krakowie w jeden weekend. My tradycyjnie pobiliśmy pewnie rekord, ale wciąż mam w głowie te miejsca, których wtedy nie widzieliśmy: Żydowski Kazimierz (zwiedzany przeze mnie spory czas temu) oraz Muzeum Narodowe z obrazami Stanisława Wyspiańskiego. Wierzę mocno, że w przyszłości uda nam się to nadrobić.
     A teraz minusy: wybierając się do Krakowa, przygotujcie się na to, że będziecie musieli stracić mnóstwo pieniędzy. Kraków, jak na razie ze wszystkich miast, które zobaczyliśmy, okazał się miastem najdroższym! Na same bilety wstępu straciliśmy prawie 300 złotych (aby zobaczyć wymarzoną "Damę z łasiczką" musiałam zapłacić za dwie osoby 70 złotych!). Za taksówkę, która przewiozła nas zaledwie 4 kilometry, zapłaciliśmy 40 zł (w Warszawie za 8 km płaciliśmy 20 zł !). Miejsca, w których się stołowaliśmy, nie były przesadnie drogie, ale.. byliśmy dwa razy w Pizza Hut, więc nie wliczam tego do typowych, krakowskich restauracji. Pomijam nocleg ze śniadaniem, bo to był prezent, ale z tego, co się orientuję, tanich noclegów niedaleko Starówki na pewno nie znajdziecie.
     Czy spore tłumy turystów (zwłaszcza Niemców czy Azjatów) na Starówce należy uznać za plus, czy minus - sami zdecydujcie. Bo z jednej strony super, że Kraków jest tak popularny i zarabia na siebie przez okrągły rok, ale z drugiej - śmiem twierdzić, że to właśnie ze względu na tych turystów panuje taka drożyzna.
     Oczywiście samego pobytu w Krakowie ostatecznie absolutnie nie żałujemy, ale na pewno, przy następnej okazji, będziemy się liczyć poważnie z kosztami.
     Na koniec pokażę Wam kilka pamiątek jakie przywiozłam ze stolicy Małopolski.
     Wiem, nie jest tego wiele, ale jesteśmy przeciwnikami zwożenia "durnostójek" i "kurzołapek" do domu. Najważniejsze były magnesy (które zbieramy) a reszta pojawiła się spontanicznie.
      Zerkam na to powyższe zdjęcie i tak jakoś.. sentymentalnie mi się zrobiło. Bo naprawdę bardzo mi się podobał nasz wypad (jak zresztą większość) i wierzę mocno, że za rok również uda nam się gdzieś wyjechać. Jeśli tak się stanie, oczywiście na pewno zdam Wam relację.

5 komentarzy:

  1. Część zeszłorocznego urlopu spędziłam właśnie w Krakowie. Było cudnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście można się zakochać w tym mieście :-)

      Usuń
  2. Ciągle sobie obiecuję, że porządnie zwiedzę Kraków, ale na razie kończy się na krótkich wypadach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Kraków! Byłam już chyba 7 razy, ostatni raz na moje 30 urodziny, półtora roku temu. Na Kopcu Kościuszki byłam dwa razy, super miejsce! a w Kościele Mariackim zdjęcia robiłam normalnie, tylko wcześniej wykupiłam naklejkę ;) Teraz do Krakowa wybieram się w czerwcu na koncert System of a down, więc mam nadzieję, że kilka dni tam spędzę <3

    OdpowiedzUsuń