Popularne posty

02 maja 2022

227. Mimo wad - przeczytać warto

     Zaczęło się bardzo kiepsko. Od wstępu autorki z nutką rozczarowania i kompletnie nietrafionych, momentami wręcz absurdalnych pytań - doprowadzających nawet rozmówcę do złości. Potem lepiej nie było, ale NA SZCZĘŚCIE nie było gorzej. To pozwoliło mi się skupić maksymalnie na odczuciach i emocjach Wojciecha Karolaka, którego po lekturze tego wywiadu uważam za naprawdę fajnego faceta.

    Żeby zatrzeć pierwsze powyższe złe wrażenia zacznę od pozytywów. Wywiad z Wojciechem Karolakiem przeczytałam naprawdę z zaciekawieniem. Poznałam go jeszcze bardziej nie tylko jako jazzmana, męża Marii Czubaszek, ale przede wszystkim jako mężczyznę, który niesamowicie tęskni za miłością swojego życia. I jakkolwiek to brzmi wierzcie mi - nie było w tych, często intymnych wyznaniach, ani trochę mdlącej ,,cukierkowości" (czego osobiście nie znoszę). Piękna, naturalna miłość dwojga dojrzałych i zaprzyjaźnionych ze sobą ludzi.

    Drugi, największy plus tego wywiadu: książka ta jest nie tylko wywiadem, ale w sporej części również wspomnieniami osób z otoczenia Marię Czubaszek. Piszą oni nie tylko o ich współpracy zawodowej, ale przede wszystkim o tym, jakim p. Maria była człowiekiem. Tyle wspaniałych, znanych nazwisk i tak wiele słów o tym, że znana nam Czubaszek była po prostu sympatycznym, dobrym człowiekiem. Chyba marzeniem każdego z nas (a przynajmniej większości) jest być tak wspominanym po śmierci.

    Kolejna zaleta, ale i uwaga jednocześnie to tytuł. ,,Małżeństwo doskonałe.." sugeruje zdecydowanie, że książka skupi się tylko i wyłącznie na relacji Wojciecha Karolaka i Marii Czubaszek. Tak się nie stało, ale to zdecydowanie uważam za plus. Bardziej poznajemy p. Wojtka, bardziej poznajemy p.Marię - i to nie tylko razem, ale często osobno. Podoba mi się ta wielopłaszczyznowość, choć jednocześnie zmieniłabym w związku z tym tytuł tej książki.

    Co do minusów, o których wspomniałam wcześniej... skupiają się one przede wszystkim na Krystynie Pytlakowskiej, która, według mnie, kompletnie nie ma talentu do przeprowadzania wywiadów. Najpierw we wstępie ma żal (co zresztą  stara się ukryć), że wywiady z Marią Czubaszek, gdy jeszcze żyła, przeprowadzał Artur Andrus. Niby się nimi zachwyca, ALE wprawny czytelnik wyczuje tu z pewnośccią nutkę zniesmaczenia autorki.

    Druga rzecz: zadawane pytania, przede wszystkim te na początku wywiadu. Niepowiązane ze sobą i atakujące osobę rozmówcy, co pewnie w żałożeniu miało być inteligentne i intrygujące, ale... nie wyszło. Zaczynając lekturę ,,Małżeństwa doskonałego.." coraz bardziej przecierałam oczy ze zdumienia (mówiąc delikatnie) i nie mogłam wyjść z podziwu, jak można, osobie pogrążonej w smutku i żałobie, zadawać tak durne pytania (np. ,,Marysia jeszcze wtedy żyła?" lub ,,A dlaczego mi o tym opowiadasz? Mieliśmy rozmawiać o Marysi"). Ale jak napisałam we wstępie, na szczęście ta tyrada się szybko skończyła i potem nie było jakoś znacząco lepiej, ale przynajmniej krócej (mam oczywiście na myśli pytania), dzięki czemu mogłam ,,zignorować" autorkę i skupić sie przede wszystkim na treści udzielanych odpowiedzi. Gdyby nie częste przerywanie rozmówcy w dalszych częciach lektruy - byłoby prawie  idealnie.

    Czy warto zatem sięgnąć po ,,Małżeństwo doskonałe.." Krystyny Pytlakowskiej? Mimo powyższych zarzutów uważam, że tak. Nie jest to tak inteligentny wywiad, jak te z Arturem Andrusem, ale na pewno wzbogacający i interesujący, Zwłaszcza, że oprócz rozmowy zawiera również wiele pięknych wspomnień (także w postaci zdjęć).

Małżeństwo doskonałe. Czy ty wiesz, że ja cię kocham...

Autorka: Krystyna Pytlakowska
Gatunek: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 288
Data wyd.: 13 czerwca 2017 r.
Moja ocena: 7/10


Cytaty

    Marysię można by umieścić na herbie Warszawy zamiast Syrenki, tak była idealna i tak bardzo warszawska.

    To była taka postać, jakich nie ma. Ona się nad ziemią unosiła.

    Pani Maria i Karolak to było takie małżeństwo, jakie ja chciałbym mieć ze swoją żoną po czterdziestu latach bycia razem. Bo zwykle jest tak, że jak ludzie przeżyli ze sobą tyle, to albo się nienawidzą i są sobą znudzeni, albo się przyjaźnią. U nich na pewno to była przyjaźń.

    Marysia miała psa o imieniu Bimber. Opowiadała, jak uciekł w nocy w okolicach ulicy Rakowieckiej, a ona go wołała ,,Bimber! Bimber!". ,,Pani sprzedaje czy pani chce kupić?". To było w stanie wojennym. Dokładnie za ogrodzeniem MSW. Tam żołnierze pod bronią, stan wojenny, a pies biega, jak gdyby nigdy nic. ,,Matko Boska, odstrzelą nam psa", przeraziła się Marysia. No i wołała go na głos, a wartownicy myśleli, że przyniosła bimber ze swojej mety.

1 komentarz:

  1. dla mnei to troszke za cieżka książka - może dlatego, że lubię formy poradników i esencją wiedzy ....

    OdpowiedzUsuń