Po dwóch pierwszych tomach przygód Billa Hodges'a ("Pan Mercedes", "Znalezione nie kradzione"), ostatniego- trzeciego nie mogłam się doczekać. Śledziłam jego zapowiedzi, przebierałam nogami na myśl o zbliżającej się premierze i z uwielbieniem trzymałam w ręku, gdy kurier wreszcie mi ten tytuł dostarczył do domu.
Czy warto było się tak ekscytować? Czy warto było czekać? I tak, i nie i na szczęście wszystko w tej kwestii się zgadza. Bowiem ilu czytelników, tyle opinii o "Końcu warty" Stephen'a Kinga. Moja jest mieszana, więc powyższe stwierdzenie pasuje tutaj idealnie.
Trylogia Kinga zapowiadana była jako debiut mistrza horroru w świecie kryminałów i naprawdę wolałabym, gdyby ten debiut tak jak się zaczął- tak wyśmienicie się zakończył. Całość niestety jawi nam się ostatecznie jako niezbyt udana, literacka mieszanka: dwa pierwsze tomy- kryminały, z ostatnim- fantazyjnym horrorem. I tym sposobem, w sposób krótki i zwięzły nakreśliłam moje sympatie i antypatie wobec poszczególnych części.
King jako twórca kryminałów niesamowicie mi się spodobał. Pierwszy tom przeczytałam z zaciekawieniem, w drugim utonęłam po uszy. Przez trzeci jednak, dla odmiany, chciałam szybko przebrnąć.. bo dawno nie czytałam tak niewiarygodnie absurdalnej historii.
King to mistrz wymyślnych horrorów, więc czegóż innego mogłam się spodziewać? Kunsztu, ambitnej wyobraźni, intrygi i twórczej inteligencji, czyli tego, z czym miałam do czynienia w wielu innych jego książkach- horrorach. Czy choć odrobinę tego znalazłam w "Końcu warty"? Natknęłam się na umiejętności telekinezy, hipnozy, na przestarzałe konsole do gier i absurdalne przenoszenie osobowości do innych ciał.. ale niestety żadnej inteligencji i ambitnej wyobraźni nie znalazłam. A szkoda, bo dwa tomy trylogii rzeczywiście to zapowiadały.
Skoro tak krytykuję trzeci tom, to skąd ostatecznie mieszane odczucia? Bo ostatnie losy Brady'ego, Billa, Holly i Jeremy'ego nie były aż tak złe (mimo iż dla dwójki z nich nawet śmiertelne). Opowieść jest "jakaś", akcja również, więc przeczytałam i nie żałuję. W końcu się dowiedziałam, co się ostatecznie stało ze słynnym "Panem Mercedesem- Księciem Samobójców" i jestem z tego powodu niesamowicie usatysfakcjonowana.
No dobra, kocham Stephena Kinga pomimo tego literackiego potknięcia i jako jego fanka nie potrafię go solidnie skrytykować. Nawet mistrzowie nie są idealni, więc kolejną jego książkę przeczytam z tym samym zapałem. I Was oczywiście również do tego zachęcam, bo jedna nieudana pozycja nie przesądza o talencie (lub jego braku) danego twórcy.
Popularne posty
-
Niejednokrotnie podkreślałam (i wciąż będę), że opinii na temat filmów - seriali będzie na moim blogu zdecydowanie mniej od tych książ...
-
Mam już za sobą wiele książek pana Musso i niejednokrotnie się zdarzyło, że byłam zachwycona kolejną historią. Ten tytuł nie wywołał u...
-
Gdybym nagrywała recenzję tej książki przed kamerą, rozpoczęłabym ją od ciężkiego westchnienia.. a to z pewnością nie oznaczałoby nic ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam jedynie "Pana Mercedesa" i chociaż podobało mi się podejście autora do przedstawienia profilu sprawcy, to całokształt nie kusił mnie do szybkiego przeczytania chociażby drugiej części. Kiedyś może dokończę serię, lecz nie w najbliższej przyszłości. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDrugą część gorąco polecam :-)
Usuńteż czekam z niecierpliwością na możliwość przeczytania Końca Warty, nawet jeśli jest słabszy niż wcześniejsze części to jestem ciekawa jak się zakończy. i kto z tej czwórki umiera. mam nadzieję, że Brady. ale kto oprócz niego? pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻeby nie zniechęcać- nie zdradzę, kto umiera ;-)
Usuń